piątek, 8 lutego 2013

Prawie jak okno życia

Lokal mojej biblioteki usytuowany jest w kamienicy i wejście prowadzi z klatki schodowej.
Tak zwany magazynek znajduje się po drugiej stronie klatki. Około godziny 13 szłam do magazynku, otwieram drzwi i nagle widzę paczkę w dużej reklamówce. Zaglądam, a tam transporter... a w środku siedzi kotek. Żywy! Obok kotka  zwinięta w rulon kartka: "kot jest zdrowy, wychowany w domu, załatwia się do kuwety. Wyjeżdżam do pracy do innego miasta i nie mogę się nią dłużej zajmować". Razem z kotem był pojemnik z jedzeniem.
Ręce mi opadły... Wypuściliśmy kotkę, która od razu schowała się za ladą biblioteczną.
Ja już mam kotkę w domu,która niestety nie toleruje innych kotów. Na szczęście koleżanka zadeklarowała, że zabierze ją do domu, ponieważ od dawna marzyła o kocie.
Szczęście w nieszczęściu po prostu. Z jednej strony szok, że ludzie najpierw przygarniają zwierzątko, a potem pozbywają się go. Kotka jest zadbana i młoda. Widać właściciel wierzył, że kotka trafi w dobre ręce, bo gdzie jak gdzie, ale w bibliotece krzywda jej się stać nie mogła.
Ot i taką przygodę mieliśmy dzisiaj. Jedno kocie życie uratowane :-))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz