Henning Mankell to jeden z najpopularniejszych pisarzy szwedzkich, "ojciec" Kurta Wallandera.
Szwecja.
W maleńkiej wiosce zamieszkanej przez osoby w podeszłym wieku
dochodzi do rzezi. Prawie wszyscy mieszkańcy zostają brutalnie
zamordowani. Śmierci nie uniknęły także zwierzęta domowe. Sędzia
Birgitta Roslin odkrywa, że jest spokrewniona z dwoma ofiarami.
Rozpoczyna prywatne śledztwo. Dość szybko odkrywa, że ślady
prowadzą do Chin.
Mankell
po wprowadzeniu czytelnika w tło szwedzkiego mordu raptownie wyrywa
go (można powiedzieć „z korzeniami”) z teraźniejszości, by
przenieść się 140 lat wstecz. Z zapartym tchem śledzimy koleje
życia Sana, Chińczyka, dla którego los był szczególnie okrutny.
Gdy już dowiemy się dlaczego doszło do masakry, wracamy z powrotem
do Szwecji 2006 roku.
Mankell
dużo miejsca poświęca rozgrywkom politycznym toczącym się w
Chinach zwłaszcza wpływie Mao na rozwój społeczny Chińczyków.
Autor od lat fascynuje się Afryką, czego dowodem jest, że mieszka
w Mozambiku. Wątek afrykański poruszony był również w powieści
„Piata kobieta”.
Do
połowy książkę czyta się rewelacyjnie, z zapartym tchem. Potem
tempo akcji nieco zwalnia, a końcówka w sumie może rozczarować
czytelników będących fanami Kurta Wallandera, którego niestety w
tej powieści nie ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz