Sobota, 24 marca, godzina 10:45, 14 stopni ciepła na termometrze, zbliżają się święta Wielkanocne.
Za tydzień, jak co roku przed każdymi świętami, zacznie się szaleństwo sprzątania (jakby ludzie sprzątali swoje mieszkanka tylko dwa razy do roku) i kupowania licznych świątecznych frykasów, zajączków, kurczaczków itd., itp.
Mnie się jakoś nic nie chce... Bez żalu poddaję się wiosennemu przesileniu.
Pakuję wałówkę, czyli termos z herbatką, chleb ze smalcem i ogórki kiszone, zabieram pod pachę kotkę Zuzię i idę sobie na rekreacyjną działkę. Tam wyciągnę hamak albo leżak i oddam się dwu dniowemu błogiemu lenistwu.
Będę czytać, czytać i jeszcze raz czytać, a w międzyczasie posłucham wiadomości w radiu.
Ha! Od razu się lepiej poczułam, a więc pa, szkoda dnia.
O od poniedziałku tak jak wszyscy pewnie poddam się świątecznemu szaleństwu, cokolwiek by to nie znaczyło... Ale to dopiero w poniedziałek...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz