Od
kilku lat trwa boom na skandynawską literaturę kryminalną. Wyłowić
perełkę z tego zalewu nie jest łatwo. Ale są pisarze, których
przegapić nie wolno. Bez wątpienia należy do nich Jorn Lier Horst,
norweski pisarz i dramaturg, były szef wydziału śledczego Okręgu
Policji Vestfold, autor kryminalnego cyklu powieściowego z Williamem
Wistingiem w roli głównej. Na polskim rynku zadebiutował powieścią
„Jaskiniowiec”, i był to znakomity debiut. Studiował
kryminologię, filozofię i psychologię, więc ma solidny warsztat,
który perfekcyjnie wykorzystuje do tworzenia kryminałów z
najwyższej półki.
William
Wisting od 31 lat jest policjantem. W swojej pracy spotkał się ze
wszystkimi formami
przemocy i brutalności. Przez całą służbę
kierował się prawością, przyzwoitością i sumiennością.
Przed
siedemnastu laty Wisting prowadził śledztwo w sprawie zaginięcia i
morderstwa Cecilli Linde. Za tę zbrodnię skazano Rudolfa Haglunda,
który po wyjściu z więzienia oskarżył śledczego o sfałszowanie
dowodów, które zaprowadziły go do celi. Policjant zostaje
zawieszony w czynnościach służbowych. Wobec oskarżenia o
spreparowanie dowodów Wisting zaczyna dochodzenie od nowa, szukając
tego, który mógł sfabrykować dowód DNA i czegoś, co
utwierdziłoby go w przekonaniu, że schwytał właściwą osobę.
Jeśli nie uda mu się oczyścić z zarzutów, zostanie skazany na
długoletnie więzienie.

Wkrótce
okazuje się, że istnieje związek między Haglungem, a ofiarą
zabójstwa. Siedemnaście lat temu to powiązanie wydawało się
nieistotne, teraz zaczęło nabierać innego znaczenia. Ojciec i
córka ramię w ramię pracują nad rozwiązaniem sprawy.
Od
początku wiadomo, że William Wisting nie mógł podrzucić dowodu
winy Haglunga. Mamy pewność, że mogli zrobić to wszyscy, ale na
pewno nie on. Jednocześnie Horst bawi się z czytelnikiem w kotka i
myszkę jeżeli chodzi o sprawcę zabójstwa Cecilli Linde: on czy
nie on?
Na
szczególną uwagę zasługuje relacja między ojcem (śledczym), a
córką (dziennikarką). William szanuje wybory córki, Line
bezgranicznie ufa ojcu i wspiera go na każdym kroku. Wzajemne
zaufanie,
troska, przyjaźń są niespotykane w żadnym innym takim duecie
kryminalno-literackim.
Książka
składa się z krótkich rozdziałów, dzięki czemu czyta się łatwo
i szybko. Prosty, wyrazisty język i styl tylko nadają dynamiki
akcji i powodują, że trudno oderwać się od czytania.
„Psy
gończe” to najbardziej utytułowana powieść Horsta. W pełni
zasłużenie. Fani Jussi Adler-Olsena, Henniga Mankella, Marii
Jungstedt, Jo Nesbo, Leifa GW Perssona czy Camilli Lackberg będą po
jej lekturze usatysfakcjonowani.
Dziękuję
Wydawnictwu „Smak Słowa” za niesamowitą radość przeczytania
egzemplarza recenzenckiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz