Marta po nieudanym małżeństwie wyjechała do Niemiec, znalazła pracę i nowych znajomych. Kolejny związek również przyniósł rozczarowanie. Postanowiła zmienić miasto, a tym samym otoczenie. Po drodze impuls nakazał jej wysiąść w malowniczym miasteczku Tauburgu. Dużą
pomoc okazała jej mieszkająca tam od lat Filipinka Lucy, a potem żona pastora Paulina. Marta miała dużo szczęścia podejmując pracę na zamku von Tauburgów jako opiekunka seniorki rodu. Można powiedzieć, że spadła na cztery łapy. Będąc atrakcyjną kobietą miała okazję do romansów, ale nie chciała. Wszystko zmieniło się, gdy na zamku pojawił się młodszy z rodu, Nicolas.
I właściwie cała książka jest o tym, jak Marta zamiast pytać, wysnuwała pochopne wnioski i o mało nie straciła Nicka. Przybywając do Tauburga Marta nie mogła przewidzieć, że jej życie zmieni się tak radykalnie, wyciszyła swoje emocje, odkryła na nowo talent malarski, przestała czuć się samotna.
Barwną postacią była Greta, która posiadała talent do intryg i obmawiania wszystkich i wszędzie, zadufana w sobie nie widziała u siebie najmniejszej skazy.
Dla mnie ogromnym minusem był drobny druk, co przy 458 stronach było w sumie męczące i wrażenia nie złagodziła tego nawet dość fajna okładka.
okładka Wyd. Replika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz