Za dwa dni, w czwartek, 6 października poznamy nazwisko laureata literackiej Nagrody Nobla 2011.
Wśród kilkudziesięciu kandydatów wymienia się Thomasa Transtroemera, Petera Nadasa, Haruki Murakamiego, Thomasa Pynchora, Philipa Rotha, Cormaca McCarthy`ego, Dona DeLillo. Jest także polski poeta Adam Zagajewski. Za faworyta uważany jest syryjski poeta Adonis.
Kto, za co i w którym roku otrzymał tą prestiżową nagrodę podaje encyklopedia PWN i Google.
Mnie natomiast ciekawi, czy szacowna Akademia wybierze autora jednej książki, czy może doceni aktywnego pisarza?
TRZY GROSZE z mojego podwórka:
1) Po ogłoszeniu nazwiska laureata niemal natychmiast pojawia się zainteresowanie jego twórczością. Nagle wszyscy chcą "go przeczytać". I bardzo dobrze, temu między innymi służy idea nagród literackich.
2) Niestety ta popularność w większości jest chwilowa. Czytelnicy chcą czytać Noblistę, żeby samemu ocenić wartość dzieła, bo uzasadnienie werdyktu nie zawsze jest dla nich zrozumiałe. Bywa, że nie sięgają po inne tytuły pisarza.
3) Nagrodę w 2010 r. otrzymał Mario Vargas Llosa. Czytelnicy, którzy znali już powieści pisarza zgadzali się z członkami Akademii. Czytelnicy, którzy sięgnęli po jego książki dopiero, gdy został Noblistą, dołączyli do tego grona. Zachwiany (nie jestem w tym osądzie odosobniona) autorytet Akademii został odbudowany.
Pro forma: Nagrody Nobla przyznawane są od 1901 r. Wręczane w rocznicę śmierci fundatora 10 grudnia.
Trzymam kciuki za pana Adama Zagajewskiego. Ale szczerze się przyznaję, że kibicuję twórczości Cormaca McCarthy`ego i Philipa Rotha.
Film "To nie jest kraj dla starych ludzi" bracia Coen zrealizowali na kanwie powieści McCarthy`ego. Mroczny thiler, entuzjastycznie przyjęty przez widzów i krytykę, w czytelnikach po przeczytaniu książki zostawił rozczarowanie. Autor okazał się pisarzem wymagającym, niełatwym w lekturze. Natomiast ci, którzy najpierw przeczytali książkę, a potem obejrzeli ekranizację rozsmakowali się w kunszcie literackim Amerykanina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz